Zamek wolborski
W Wolborzu od dawna istniał zamek. Po raz pierwszy, jako castrum et oppidum, wymieniany jest w 1418 r., ale inne pośrednie wiadomości nasuwaj przypuszczenie, że istniał co najmniej od połowy XIV wieku. Pierwsza wzmianka o zamku wolborskim pochodzi z 1377 roku. Bp Zbilut z Gołańczy (zm. 1383) nazywa go „cura nostra”.
Zamek został wybudowany w widłach rzek: Moszczanki i Wolbórki i był własnością rezydujących w Wolborzu biskupów kujawskich. Przez Janka z Czarnkowa został określony mianem twierdzy. Jest rzeczą prawdopodobną, że zamek stojący „na kopcu” został zbudowany na miejscu dawnego grodu wolborskiego.
W połowie XV wieku, z powodu nie ustalonych okoliczności, zamek uległ zniszczeniu. W latach 1464-1473 odbudował go bp Jakub z Sienna. Biskup Andrzej Zebrzydowski wyposażył jedną salę w zamku w portrety swoich poprzedników.
W XVI wieku zamek posiadał most zwodzony, wielką sień, trzykondygnacyjną wieżę, kilka wielkich sal, komnaty, kaplicę oraz zabudowania gospodarcze. Gdy pierwotny zamek spłonął, w tym samym miejscu, bp Hieronim Rozrażewski wystawił inny, na którym zamieścił swój herb. Założył także po zachodniej stronie zamku ogród włoski z winnicą i figarnią, a od strony południowej zwierzyniec.
Kiedy 6 listopada 1596 r. gościł w Wolborzu legat papieski kardynał Enrico Gaetani, jego sekretarz Paulo Mucante odnotował w Diariuszu: ”
Po Mszy w kościele św. Piotra i po śniadaniu w zamku [w Tarczynie], ruszyliśmy w drogę i popasłszy konie w Libowski, pospieszając ile można stanęliśmy na noc w Wolborzu, pięknych dobrach biskupa kujawskiego, pomorskiego Rozrażewskiego. Godny ten prałat w komitywie 70 dworzan i przyjaciół na pysznych koniach, sam zaś w karecie wyjechał o pół mile naprzeciw kardynała. Zbliżywszy się wysiadł biskup z karety, toż samo uczynił i kardynał. Biskup w pięknej i uprzejmej mowie witał szanownego gościa. Ten cały czas stojąc pod niebem, odpowiadał z równą uprzejmością, zaprosił potem biskupa do swojej karety. Otoczeni zewsząd [ludźmi] dworskimi zbliżyliśmy się do miasta, gdzie zebrane duchowieństwo czekało nas u bramy: w mieście wszystkie okna pełne były ludzi, a ulice całe wysadzone i potrząśnione choiną, czego jeszcze nigdy nie widziałem. Zajechaliśmy prosto do kościoła św. Mikołaja i św. Jadwigi patronki Królestwa. Z krzyżem i kadzidłem przyjęło duchowieństwo kardynała, biskup posadził go na osobnej katedrze, po lewej stronie ołtarza. Śpiewano Te Deum z muzyką, po której biskup wziąwszy gościa pod rękę zaprowadził go do pałacu, czyli raczej do do obronnego zamku z zwodzonymi mostami, otoczonego zewsząd basztami i murem; zamek ten zbudował dzisiejszy biskup mniej dla okazałości jak dla bezpieczeństwa przeciw najazdom Tatarów, ci zapuszczali się aż w te tereny, wszystko mieczem i ogniem grasując. Z kościoła szedł kardynał do zamku piechotą , na rynku znaleźliśmy mnóstwo żołnierzy z alabardami i muszkietami, trąbami, bębnami. Trąbiono i bito w bębny na znak radości, piechota piękną salwą przywitała kardynała. Wyznaczone pokoje dla kardynała były wspaniałe i zupełnie w guście włoskim, słowem przez całą drogę nigdzie nie byliśmy, tak pięknie i uprzejmie podejmowani jak w Wolborzu. Tak dalece, iż na usilne prośby biskupa został się kardynał przez cały dzień następny aż do piątku rano 8 listopada, a tak – cztery mieliśmy bankiety, trzy z mięsem, a jeden z postem, wszystkie wyborne, z obfitością ryb najpiękniejszych, z muzyka i rozmaitymi zabawami.
Na samym wsiadaniu postrzegliśmy dwa konie pod bogatymi ponsowymi dyftykami. Te biskup kardynałowi ofiarował. Wzbraniał się usilnie kardynał od przyjęcia ich, postrzegłszy na koniec, że to było bardzo przykro biskupowi, przyjął jednego. O mile odprowadził biskup kardynała, gdzie po czułym pożegnaniu rozstali się z sobą. Kardynał wielu dworzanom rozdał na pamiątkę złote medale z wizerunkiem swoim.”
W późniejszym czasie zamek w Wolborzu był poszerzany i modernizowany. Kiedy z czasem i ten spłonął, w 1626 r. bp Andrzej Lipski wniósł budynek murowany z ogrodem i zwierzyńcem. Budowla została otoczona fosą, postawiono cztery baszty, a do wnętrza można było dostać się jedynie przez warowną bramę wjazdową. Składała się z części rezydującej i gospodarczej. Pierwsza miała trzy kondygnacje, druga oprócz dwu kondygnacji także piwnice. Cały obiekt otoczony był szerokim i wysokim murem. Zamek miał więc imponujące rozmiary.
Nic więc dziwnego, że zamek często był zajmowany przez biskupów kujawskich, którym było bliżej stąd do Krakowa i Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie mieściła się siedziba Trybunału Koronnego.
W 1671 r. zamek został zniszczony przez pożar. Wkrótce odbudowano go, ale już w skromniejszej formie. W połowie XVII w. był remontowany przez biskupa Antoniego Sebastiana Dembowskiego.
Kiedy w 1763 r. biskupem diecezji włocławskiej został Antoni Kazimierz Ostrowski, zamek nie stanowił już wygodnej rezydencji dla dworu biskupiego. Wykorzystywano go tylko częściowo. Wkrótce biskup rozpoczął budowę nowej reprezentacyjnej siedziby, na zamku zatrzymywał się tylko niekiedy. Po następnym pożarze w 1776 r. zamek uległ już zniszczeniu i rozbiórce. Z czasem na jego ruinach wzniesiono nowe budowle.
Płyta herbowa
Jedynym reliktem po zamku wolborskim jest odnaleziona w 1901 r. płyta herbowa i umieszczona pod okapem dachu budynku przy ulicy Piotrkowskiej 2 – obecnie Modrzewskiego. Przypuszczalnie została wtedy przeniesiona za znajdujących się obok ruin zamku i wykorzystana do ozdoby budowanego wówczas domu. Kamienna płaskorzeźba przedstawia herb Doliwa i napis: „R. P. 1901. 26 maja znaleziony i odnowiony„. Jest to więc relikt z nie istniejącego już zamku wolborskiego. W 1998 r. płytę herbową wmurowaną w ścianę domu, poddano gruntownej renowacji.
BADANIA ARCHEOLOGICZNE PROWADZONE W LATACH 70. XX W.
BADANIA ARCHEOLOGICZNE PROWADZONE W KWIETNIU 2023 R.
WIZUALIZACJA ZAMKU